sobota, 22 stycznia 2011

Wraki statków, zwrotnik Raka i wypadek . . .

06:30 poranek w Bojdour. Zaledwie 100-200 metrów od naszego campingu było wybrzeże Atlantyku, gdzie nocą słychać było szum fal rozbijających się o nabrzeże. Nocą przespacerowaliśmy się zobaczyć jak duże są fale, z rana było bardzo spokojnie. ;-) 




10:30 - Wraki statków. Pomimo, iż w tym miejscu nie było waypointa - wszystkie drużyny zatrzymały się, żeby podziwiać widoki. Słabsze pojazdy pozostały na klifie, mocniejsze  przyjechały plażę... 



11:20 - Bieg do Waypointa 600 metrów z klifu na plażę i powrót. Mariusz zrobił tę trasę w 40 minut wyprzedzając inne drużyny ;-) (na zdjęciu jest w najwyższym punkcie) 


13:20 - rozerwana cysterna. Natrafiliśmy na taki oto obiekt. Daje dużo do myślenia... Spekulowaliśmy o jej losach dobre 50 kolejnych kilometrów... ;-) 


14:20 - Pierwsza krew ;-) Pierwsze usterki pojazdu. Pęknięta deseczka i przesunięta sprężyna. Po tym co on przeżył po dwóch dniach kamieni i hopek to i tak niewiele.



15:00 - Samotny towarzysz... ktoś nas obserwował.... ;-) 

15:40 Obiad ! W zasadzie można było gotować na wietrze - wiatr przysparzał kilka niedogodności. Mariusz wpadł na pomysł zrobienia obiadu... w samochodzie. Dzięki takiej aranżacji kuchni mieliśmy obiad bez lokalnej przyprawy - piasku. 




16:50 - szybko .. na pustyni ;-)




19:00 - 1400 km do Dakaru! W zasadzie pokonaliśmy większą część trasy. Półmetek rajdu za nami. Zmiana klimatu, czasu wschodu i zachodu słońca.. 



19:50 - Przekraczamy Zwrotnik Raka 


21:30 - wypadek. Jednej z drużyn, w trakcie szybkiej jazdy pękła opona. Auto dwukrotnie dachowało. Nikomu nic się nie stało. Inne ekipy od razu zatrzymały się, rozpoczęła się pomoc. Następnego dnia rano zobaczyliśmy załogę kontynuującą rajd tym pojazdem! 




22:20 - kolacja - Tajin i Afrykańska herbata. Nie był to Tajin jaki widzieliśmy wcześniej targując się w Maroku. Zjedliśmy nie wnikając z czego jest zrobiony ;-) Smakował....  tak jak widać po minie Zbyszka. 
"Lokalesi" piją bardzo mocną herbatę i do słodzenia używają dużych brył cukru. Małe szklaneczki, "musztardówki", duuużo cukru i rytuał chłodzenia, mieszania herbaty polagający na kilkukrotnym przelewaniu napoju z imbryka do szklanki i ze szklanki do imbryka. Z naszego punktu widzenia wygląda to trochę zabawnie i trochę magicznie.